Jest już maj, a temperatury pozostawiają wiele
do życzenia. Nie mówiąc już o ciągłych deszczach i pochmurnym
niebie. U mnie na zagonkach wiatr hula i dzieje się niewiele.
Buraczki nie przetrwały próby i ich kiełki w większości zmarzły.
Pietruszka skiełkowała bardzo słabo, późnej marchwi w ogóle nie
widać. Bób stoi w miejscu, tak samo groch. Rzodkiewki osiągnęły
wielkość mojego małego palce i dopiero teraz pojedyncze nadają
się do jedzenia.
Można by pomyśleć, że
skazani jesteśmy na jedzenie ze sklepu. W pewnym stopniu, na pewno, jednak
warto wiedzieć, co w trawie piszczy. Wspominałam już, że trawnik
to jedna wielka apteka, drogeria i stołówka, prawda? No i dziś
idziemy w kulinaria.
Bez warzyw żyć już nie
umiem. Nauczyłam się, że do każdego posiłku musi być warzywo.
Mam to wyćwiczone do tego stopnia, że kiedy jem danie bez warzyw,
coś typowo deserowego, to zagryzam je później marchewką albo
kapustą kiszoną. No muszę. Dlatego warzyw kupujemy sporo, póki
jeszcze nie mamy własnych. Niby z ryneczku, niby dobre i zdrowe, ale
wiadomo, jak to jest: pompowane azotem, mało wartościowe, pełne
nawozów. A przecież wiosna to ciężki okres dla organizmu. Brakuje
nam słońca, witamin, minerałów. Łakniemy tych nowalijek, tej
pierwszej zieleniny! I nawet jeśli nie ma się własnego ogródka i
jest się skazanym na całoroczne kupowanie warzyw, warto pamiętać
że pierwsze nowalijki pojawiają się właśnie na trawniku i to o
wiele wcześniej niż pierwsze smaczne warzywa w sklepach.
Zjedz swój trawnik!
W ramach promowania
jedzenia chwastów, przynoszę Wam dzisiaj przepis na proste kotleciki z kaszy jaglanej, pełne zielska. Są rewelacyjne i proste
w wykonaniu :)
Wszystkie zieleninki, których użyłam, rosną na moich włościach. Są bardzo pospolite i nie wymagają godzin poszukiwań. Przejdź się czasem po podwórku, jeśli dysponujesz i zlustruj dokładnie cóż tam ciekawego rośnie. Przy okazji spaceru z psem znajdź jakiś zaciszny kącik, z daleka od ulicy i przynieś sobie wiecheć chwastów. Warto!
Wszystkie zieleninki, których użyłam, rosną na moich włościach. Są bardzo pospolite i nie wymagają godzin poszukiwań. Przejdź się czasem po podwórku, jeśli dysponujesz i zlustruj dokładnie cóż tam ciekawego rośnie. Przy okazji spaceru z psem znajdź jakiś zaciszny kącik, z daleka od ulicy i przynieś sobie wiecheć chwastów. Warto!
Ja użyłam następującej
zieleninki:
- Podagrycznik pospolity
- Gwiazdnica pospolita
- „Szczypiorek” z czosnku
- Bluszczyk kurdybanek
- Nać pietruszki
- Pokrzywa zwyczajna
- Lebiodka oregano - wysiana, nie dzika :)
Gwiazdy dzisiejszego odcinka:
Podagrycznik pospolity Aegopodium podagraria - bardzo popularny w całym kraju chwast. Rośnie w miejscach wilgotnych i raczej zacienionych. Jeśli masz w ogródku na przykład zarośla leszczynowe, na pewno będzie w nich rósł. Zresztą, kto ma ogród, prawdopodobnie zna go świetnie, zwłaszcza ze względu na paskudne kłącza, które ciężko się wyrywa, a z których ochoczo wyrasta ponownie. Zapach ma delikatnie marchewkowy. To naprawdę fajny chwast i warto pośpieszyć się z jego spożywaniem, póki listki ma młode i jędrne. Więcej o podagryczniku: TUTAJ.
Jeśli boisz się, że możesz pomylić go z czymś innym, zajrzyj: TUTAJ
Podagrycznik pospolity - plantacja samoistna |
Gwiazdnica pospolita Stellaria media - cudowna, niesamowita wręcz roślina! Mimo, że da się ją wyrwać z ziemi stosunkowo łatwo, uważana jest za chwast wyjątkowo uporczywy. A wszystko dlatego, że znosi prawie wszystko. Zagrozić jej może tylko bezśnieżna i mroźna zima. W przeciwnym wypadku, kiełkuje sobie, kwitnie i owocuje w absolutnie każdych warunkach i o każdej porze roku. Nawet i trzy razy na rok. Używana była dawniej jako pasza dla kur i innego ptactwa, jadły ją ponoć zwłaszcza wtedy, kiedy były chore i na dosłownie nic nie miały apetytu. Zawiera: saponiny, flawonoidy, kumaryny i fitosterole. Witaminy: C, PP, B1, B2, prowitaminę A. Minerały: fosfor, wapń, potas, żelazo, magnez, selen, sód, krzem, jod. Ze względu na to bogactwo, jest jednym z prastarych "magicznych" ziół oczyszczających i wzmacniających na wiosnę. Kiedyś sprzedawano ją nawet na bazarach. Ze względu na swoje właściwości oczyszczające, stosowano ją również zewnętrznie, w maściach lub po prostu rozgniecione liście, na rany, obrzęki, stany zapalne i zmiany skórne.
Gwiazdnica pospolita |
Bluszczyk kurdybanek Glechoma hederacea - jest to drobna, niepozorna bylina o płożącym pokroju. Charakterystyczne w nim jest to, że w miejscach zacienionych liście mają barwę zieloną i są zdecydowanie mniej aromatyczne niż na stanowiskach słonecznych, na których cała roślina przebarwia się wręcz na bordowo. Od kwietnia do czerwca zaszczyca nas drobnymi, niebiesko-fioletowymi kwiatami i właśnie wtedy jest on najsmaczniejszy. Aromat ma piękny, typowo ziołowy, lekko pieprzny. W smaku czuć bardzo delikatną goryczkę. Goryczka pokazuje nam, że jest to ziele wspomagające trawienie i przemianę materii. Pomocny jest we wszelkich wiosennych kuracjach oczyszczających. Co ciekawe, bywa sprzedawany jako roślina ozdobna. Zresztą, w zeszłym roku zaopatrzyłam się w taką pstrokatą odmianę i pod koniec sezonu przesadziłam do gruntu. Żyje!
Bluszczyk kurdybanek - odmiana ozdobna |
Pokrzywa zwyczajna Urtica dioica - królowa chwastów. W ferworze poznawania nowych, wyrafinowanych ziół, łatwo o niej zapomnieć. Mnie też się to przydarzyło. W tym roku garściami korzystam z jej dobrodziejstw, bo grzechem byłoby przejść obok niej obojętnie. Zawiera całe mnóstwo witamin, minerałów, różnych związków organicznych (szczegóły). Jest nieocenionym źródłem żelaza, stąd jej zastosowanie w anemii. Działa oczyszczająco, odżywczo, wzmacniająco, obniża ciśnienie krwi, zwiększa produkcję hemoglobiny, poprawia trawienie, W kuchni możliwości jej zastosowania są nieograniczone: podpłomyki, placki, sałatki, twarogi, zupy, sosy, soki, koktajle - czego dusza zapragnie. Z ręką na sercu mówię - kto nie korzysta z dobrodziejstw pokrzywy, ten straszny ignorant. O jej szerszym zastosowaniu napiszę wkrótce.
Pokrzywa zwyczajna |
Kiedy masz już swoje
pyszne chwasty, galopuj do kuchni!
Chwastne kotleciki z kaszy jaglanej
Składniki:
- kasza jaglana
- świeża zielenina
- jajka
- przyprawy wg uznania (u mnie: kurkuma, chili, sól, czarnuszka)
Proporcje u mnie były
„na oko”. Wszystko zależy, czy chcesz mieć w swoich kotlecikach
więcej kaszy, czy więcej chwastów.
Wykonanie:
Kaszę jaglaną ugotuj
„na lepko” z kurkumą i solą. Na lepko, to znaczy w dość dużej
ilości wody. Kiedy już jest miękka, zdejmij ją z ognia i zostaw
pod przykryciem, żeby wchłonęła resztę wody i była kleista.
Kiedy kasza stygnie, zajmij się swoimi chwastami. Wszystkie umyj i
dokładnie przejrzyj, żeby w jedzeniu nie wylądował żaden
zagubiony ślimaczek. Zieleninę posiekaj. Nie musi być dokładnie i
bardzo drobno. Do przestudzonej kaszy wrzuć chwasty i przypraw jak Ci
się podoba. Wbij jajko i dokładnie wymieszaj masę, najlepiej
rękami. Ilość jajek zależy od ilości reszty składników. Jajko
ma masę lekko rozluźnić i pomóc jej się zlepić. Jeśli okaże
się, że Twoja masa przykleja się mocno do rąk i nie da się z
niej formować, dodaj trochę mąki ziemniaczanej, lub ryżowej. Z
gotowej masy mokrymi rękoma ulep niewielkie, lekko spłaszczone
kuleczki i usmaż na preferowanym tłuszczu (u mnie olej kokosowy).
Wielkość kotlecików jest kluczowa: moje były bez mąki i miały
tendencję do rozpadania się. Nad małymi łatwiej zapanować. Nie
polecam zbyt wiele razy ich obracać, bo też mogą się
rozpaść.
Ja swoje smażyłam na
niewielkim ogniu, pod przykryciem, żeby w środku równomiernie
„doszły”. Część przypiekła mi się zbyt mocno, bo mam nową
żeliwną patelnię i dopiero się poznajemy :)
Placuszki zjedz z czym
chcesz: z dowolnym sosem, z warzywami, z gulaszem, z mięsem z
grilla. Z czym tylko wyobraźnia podpowie.
D swoich zrobiłam bardzo prosty sosik: zmiksowałam świeże pomidory z czosnkiem niedźwiedzim, olejem lnianym, sokiem z cytryny, łyżką jogurtu, solą i pieprzem. Do tego rzodkiewki (niestety, jeszcze kupne) i posiłek gotowy!
D swoich zrobiłam bardzo prosty sosik: zmiksowałam świeże pomidory z czosnkiem niedźwiedzim, olejem lnianym, sokiem z cytryny, łyżką jogurtu, solą i pieprzem. Do tego rzodkiewki (niestety, jeszcze kupne) i posiłek gotowy!
Ze zdjęciami jedzenia jestem trochę na bakier :) |
Co jeszcze można wrzucić
do takich kotlecików? Możliwości są nieograniczone i wszystko
zależy od tego, co masz pod ręką. Mogą to być zarówno chwasty,
jak i części warzyw, które zwykle się wyrzuca.
Na przykład:
- nać marchwi
- szpinak
- szczaw
- liście rzodkiewki i rzepy
- rukola
- świeże zioła kuchenne: bazylia, tymianek, estragon, kolendra, lubczyk, szałwia, melisa, cząber itp.
- młode liście mniszka lekarskiego
- młode pędy chmielu
- liście chrzanu
- szczypiorek
- krwawnik
- młode liście stokrotki
- liście porzeczki
- babka szerokolistna
- czosnek niedźwiedzi
- komosa biała
- liście selera
- ogórecznik
- rzeżucha
- liście pomidora (są jadalne!)
I pewnie jeszcze wiele
innych.
Smacznego :)
Chaps chaps chaps!
OdpowiedzUsuńPosty spod znaku "zioła for dummies" bardzo w cenie. Wincyj! :D
OdpowiedzUsuńDrosero! Napiszę jedną rzecz - jeśli sugerujesz się ruchem w komentarzach przy częstotliwości wpisów - nie rób tego! Twoje posty cieszą i ciekawią obie strony mocy, nie zasuszaj swojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńDroga Drosero,
OdpowiedzUsuńlato minęło, pogoda coraz podlejsza. Zapewne coraz więcej czasu spędzasz pod dachem. Może chciałabyś wykorzystać ten czas na opisane, jak Wam się układa życie, jak minęło lato, jak udały się zbiory itp? Od ostatniego wpisu minęło pół roku a nie wątpię, że sporo osób jest ciekawych, co nowego słychać u Ciebie i Samca
Czy projekt "zycie poza systemem" upadł?
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuńTakich rzeczy jeszcze nie próbowała, ale muszę przyznać, że sam tytuł już mnie zaciekawił. Ja bardziej trawnik traktuję jako miejsce relaksu i odpoczynku, więc chcę aby był on w bardzo dobrej kondycji. W tym pomagają mi preparaty z http://www.substral.pl/ i mogę cieszyć się pięknem ogrodu.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń