Koszmarny
wiatr targa gałęziami drzew, a deszcz bębni o szyby z siłą ostrzału armatniego
i zajadłością stada os. Ziąb przenikliwy zawładnął światem, aż psa żal z domu
wyrzucić. Jeszcze bardziej żal, gdy jednak z futrzakiem trzeba wyjść na spacer.
„To pewnie
jakaś wiedźma się powiesiła” – skwitowała pogodę moja droga Rodzicielka.
Może coś w tym
jest: jakaś złośliwa dusza złej wiedźmy ściągnęła ulewy i wichry, które mącą w
głowie, męczą ducha i wprowadzają w stan niepokoju. Kolejną noc z rzędu nie
mogę zasnąć, wsłuchując się we własne tętno i w trzeszczenie dachu. Zwijam się
w kulkę, szukając optymalnej pozycji, w której ani kawałek ciała mi nie
zmarznie. Ciężko, bardzo ciężko. Jakoś od dwóch godzin nie mogę się rozgrzać,
zęby dzwonią, włosy stają dęba od gęsiej skórki. Kolejna męcząca, na wpół
nieprzespana noc. Musi jakaś wredna wiedźma.
I kiedy już
tracę nadzieję na porządnie przespaną noc, kiedy o poranku strasząc aparycją
zombie myślę o tym, dlaczego w moim kubku z kawą nie ma już kawy, żarówka
zapala mi się nad głową, którą kręcę z politowaniem nad samą sobą.
No bo, żeby
zielarka nie pamiętała o takich rzeczach?
Kolejnego
wieczoru robię więc eksperyment. Eksperymentuję, rzecz jasna, na sobie.
Eksperyment docelowo ma poskutkować bezproblemowym zaśnięciem. A tak oto
wyglądał:
Tajemne ingrediencje:
- Garstka szyszek chmielowych
- Łyżka spirytusu
- Łyżeczka kwiatów lawendy
- Łyżeczka ziela melisy
- Łyżeczka kwiatów lipy
Przebieg eksperymentu:
Po przyswojeniu
informacji, że chmielowa lupulina istotnie działa nasennie, ale ekstrahuje się
w alkoholu, przystąpiłam do działania. Do kubka wsypałam rozdrobnione szyszki
chmielowe i zrosiłam spirytusem. Wymemłałam, żeby wszystkie były mokre.
Zostawiłam na 30 minut. W międzyczasie, melisę, lawendę i lipę zalałam
wrzątkiem i przykryłam spodkiem. Do porządnie ciepłego naparu wrzuciłam
spirytusowe szyszki chmielu, zamieszałam i wypiłam, całkiem bez przekonania.
W połowie
kubka zrobiło mi się miło i błogo. Spokój i radość zapanowały w głowie, gęba
raz po raz ziewała rozdzierająco, niechybnie nadszedł czas spania. Już w łóżku
zdążyłam tylko skonstatować, że jest mi naprawdę cieplutko i że mój puls
osiągnął poziom leniwca. Trzeba wam wiedzieć, że ciśnienie raczej mam wyższe,
niż niższe i gdy 90 uderzeń serca na minutę jest dla mnie normą i optimum dla
prawidłowego funkcjonowania, tak gdy nagle było ich tylko 72 – nie dało się nie
zasnąć.
I już żadna
wiedźma, ani wichry, ani trzeszcząca chałupa nie zdołały mnie tej nocy obudzić.
hej! trafiłam na Twojego bloga z wpisu u Anwen. czytaj Twój pierwszy wpis miałam wrażenie, że czytam o sobie. również jestem dzieciakiem lasu, i podobnie jak u Ciebie plony lasów, łąk i bagien są ważnym elementem mojego życia. sama jakiś czas temu nosiłam się z zamiarem założenia bloga, który miał być podobny nieco do Twojego. pomysł ten już mi wywiało z głowy (albo raczej wywiał mi go brak czasu), ale jak poczytałam Twojego bloga to stwierdziłam, że zdecydowanie zamierzam Ciebie wspierać w Twoim przedsięwzięciu!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
ps. gdybyś chciała poszperać w kilku starych książkach o ziołolecznictwie to służę pomocą!
Choćbym na rzęsach stanęła, wszystkiego nie wiem i wszystkiego nie jestem w stanie przekazać. Jeśli zioła są Twoją pasją - dziel się nią z ludźmi! Bardzo mało jest osób, które się tym interesują, mało wiedzy z tej dziedziny zostało pod strzechami, a być powinna. Dlatego jeśli będziesz mieć czas, gorąco zachęcam do prowadzenia bloga.
UsuńBardzo mi miło, że tu wpadłaś :)
Mam tak samo jak wy dziewczyny, jest nas więcej :D tak samo trafiłam tu z bloga Anwen (czytałam i myślę sobie: ta kobieta ma identycznie!) i tak samo jak autorka namiętnie zbieram zioła od kwietnia (to akurat było w innym wpisie ale zapamiętałam). Bawię się w zielarstwo od zeszłego roku i też mniej więcej tyle czasu chodzi za mną myśl założenia bloga ale niestety podobnie jak Nayra cierpię na brak czasu... Poza tym nigdy nie byłam dobra z polskiego i obawiam się, że raczej kiepsko sprawdziłabym się w roli blogera. Zioła interesują mnie od bardziej chemicznej strony, do tego stopnia się wkręciłam w temat, że od września robię studium technika farmacji ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dalszych sukcesów w prowadzeniu bloga!