Mam straszliwy
ziołowy zastój, co niepomiernie mnie smuci.
Wynika to z faktu, że ostatnio z
przymusu bardzo dużo czasu spędzam w Dużym Mieście, a Duże Miasto skutecznie
wysysa ze mnie chęć do życia (a nawet do myślenia). Po powrotach do domu
zazwyczaj wegetuję, pochłaniając książki i myśląc o tym wszystkim, czego
jeszcze nie zebrałam, a powinnam. Ciągłe deszcze jednak mnie trochę
usprawiedliwiają. Od tygodnia wybieram się na kwiat lipy i na dziurawca, ale
wczoraj okazało się, że w mojej okolicy lipa zakwitła dopiero jedna i nie mam
szans sięgnąć jej kwiatów, a dziurawiec leni się jak nigdy i ani myśli o
wypuszczaniu pąków. Cierpliwie na nie poczekam.
W czasie
oczekiwania postanowiłam uporządkować trochę moją kolekcję wszystkiego.
Powkładać suszone zioła do słoiczków, zrobić etykietki, przetestować moje
pierwsze mydło, zrobić kolejne, odcedzić wszystkie intrakty, oleje, pozaglądać
do wszystkich win, octów i nalewek.
Porządki
przyniosły mi rzecz świetną. Jak wspominałam w poprzednim poście, do oleju
kokosowego wrzuciłam płatki dzikiej róży i wystawiłam przed dom, na słońce, żeby
olej sobie powoli naciągał, pachniał i przypominał mi lato. Przy okazji
porządków w końcu go odcedziłam, przy odcedzaniu wysmarowałam nim siebie, pół
kuchni i całą rodzinę i w efekcie, oprócz oleju, została mi miseczka nasączonych
olejem płatków róży, które pachną jak pączki z różaną konfiturą. Naprawdę,
zapach niesamowity. Szkoda było mi ich wyrzucać, więc zrobiłam z nich… różaną
konfiturę. Taką do ciała. Taką peelingującą.
Peeling różany
Składniki:
- Płatki róż, nasączone olejem kokosowym
- Cukier
- Miód
- Oliwa magnezowa (chlorek magnezu rozpuszczony w wodzie)
Przygotowanie:
Płatki róży
zmiksowałam na w miarę gładką masę, utarłam z miodem i cukrem. Okazało się, że
peeling jest trochę zbyt klejący i za mało olejowy, więc dodałam kilka łyżek
oleju, z którego wcześniej odcedziłam różę. Na końcu dolałam jeszcze oliwy
magnezowej, żeby mieć pewność, że peeling mi się nie zepsuje. Proporcje zależą
od ilości róży i od tego, jaką konsystencję sobie wymarzymy. Całość zapakowałam
w słoiczki i wącham trzy razy dziennie, opierając się pokusie wyjadania
łyżeczką, bo pachnie bardzo jadalnie :)
Peeling
przetestowałam na razie tylko na dłoniach. Pozostawił je jedwabiście gładkie, mięciutkie
i pachnące, wygładził mi też paznokcie – to spory sukces, bo moje dłonie nie
wyglądają ostatnio rewelacyjnie (taki los ogrodnika). Są suche, szorstkie i
zniszczone, więc efekt bardzo mnie ucieszył. Nie mam pojęcia, czy w takich
płatkach róży, moczących się przez dwa tygodnie w oleju zostały jakieś
wspaniałe właściwości, ważne, że działa i pięknie pachnie.
Uwielbiam zapach róż!
OdpowiedzUsuńUwielbiam zapach róż!
OdpowiedzUsuń