Przy szaro-burej kwietniowej
pogodzie wydawało mi się, że kwintesencją koloru i moim małym, prywatnym
słońcem są krzewy forsycji, promieniujące ciepłem i dobrym samopoczuciem nawet
w najbardziej deszczowy dzień. Więc zbierałam, zbierałam i jeszcze raz
zbierałam. Nigdy nie uzbierałam tak dużo jednego surowca.
Teraz przyszedł maj i zakwitło
milion maleńkich, całkiem nowych słoneczek, które absolutnie przyćmiły forsycję
i sprawiły, że wypada blado (zwłaszcza, że przekwita). Mowa oczywiście o
mniszkach lekarskich, którymi w tym roku wyjątkowo obrodziło. Prawdziwie mniszkowy
sezon. Więc zbieram, zbieram i jeszcze raz zbieram.
A dlaczego to tak intensywnie zbieram?
W każdej jednej złocistej główce
mniszka znajdziemy: luteinę, flawonoidy, fenolokwasy, karotenoidy, a także
magnez, potas i witaminki. Jest to roślina świetnie oczyszczająca organizm z
toksyn, a także wspomagająca układ odpornościowy w walce z przeziębieniami – z
tego jest on najbardziej znany. Warto pokochać mniszka? Warto!
Wybierz się więc na łąkę i kochaj
mniszki obiema rękami: rwij ile wlezie i rwij szybko, bo największy wysyp ma
się ku końcowi. Ale nie ma się co martwić, po dokładnym oglądzie okazało się,
że tuż przy rozetach liściowych kryje się całe mnóstwo nowych pąków, więc dla
spóźnialskich też się coś znajdzie.
Ja, lekko już spóźniona, przez
cały tydzień zbierałam się, żeby mniszków nazbierać i przez cały czas coś
krzyżowało mi plany. Dziś wstałam z żelaznym postanowieniem, że w końcu mi się uda. I udało się. Wariacko, ścigając się z deszczem, ale nazbierałam w
pół godziny. I to taką ilość, że te pół godziny zbierania skończyło się trzema
godzinami skubania płatków. Nie narzekam, dało mi to aż 9 litrów płatków, które
staną się winem.
No właśnie, a co tak właściwie z takimi kwiatami zrobić?
Można ukręcić syrop.
Można też miodek majowy.
Albo i ocet.
Miodek robi moja mama, ocet sobie
radośnie fermentuje, syrop… po prostu się robi, ja dziś zabrałam się za wino. A robię je tak:
Składniki:
- 9 litrów płatków mniszka lekarskiego
- 3 kg cukru
- 15 l wody
- 3-4 pomarańcze
- 3-4 cytryny
- -3 łyżki posiekanego świeżego imbiru
- 1,5 szklanki rodzynek
- Drożdże winne
Wykonanie:
Krok 1.: płatki mniszka wrzucić do
garnka/wiadra/czegokolwiek i zalać 4 l wrzątku. Odstawić na 2-3 dni, przykryte
ściereczką.
Krok 2.: Po tym czasie wykonać syrop z pozostałych 11 l wody
i cukru. Po lekkim przestudzeniu dodać sok i skórki starte z cytryn i
pomarańczy. Chłodny syrop wymieszać z odcedzonym naparem z mniszków, posiekanym
imbirem, rodzynkami i drożdżami. Przelać do gąsiorka i odstawić.
Krok 3. Po tym czasie zatkać korkiem z rurką fermentacyjną.
Krok 4. Po przefermentowaniu zabutelkować i odstawić na
minimum 5 miesięcy.
Przepis zaczerpnęłam z książki Z łąki na talerz i lekko
zmodyfikowałam proporcje mniszka i wody.
Poza winkiem, jutro planuję zbiór
mniszków na jeszcze więcej octu. Teraz na próbę robię 3 litry, jutro planuję
zapełnić wiadro o pojemności 25 l. A spojrzawszy ostatnio na pąki kwiatowe
mniszka, zamarzyłam o tym, żeby zamarynować je i zrobić sobie takie polskie
kapary. Jeśli pomysł dojrzeje, dam znać co z niego wyszło.
A cała dzisiejsza notka powstała
z udziałem mniszkoniady (lemoniady mniszkowej): garść płatków mniszka zalałam
wrzątkiem, odstawiłam na pół godziny, przelałam do dzbanka, uzupełniłam zimną
wodą, dodałam sok z zapomnianej mandarynki, łyżeczkę miodu gryczanego i octu
jabłkowego. Jest wyborna!
Hej zielarko szalona, bardzo mi się tu u Ciebie podoba :) Podglądam Cię od samego początku za sprawą ziołowej Herbiness. Ocet mniszkowy już u mnie od tygodnia nastawiony, ale mniszkoniadą bardzo mnie zaintrygowałaś. Zaraz lecę na ogród po płatki mniszkowe, bo patrząc na nią dostałam ślinotoku. Muszę koniecznie jej skosztować, tym bardziej, że robi się sama. Miłej i obfitej w ziołowe przygody wiosny Ci życzę. Czaruj tak dalej przez kolejne pory roku :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Ci się podoba, mam nadzieję, że będziesz wpadać częściej :)
UsuńJa kompletnie wpadłam w mniszkoszał, nastawiłam właśnie 10 l octu (miało być 25 l, ale się przeliczyłam). tak mnie mniszki pochłonęły, że nie zauważyłam innych roślin, które czekają na zbiór, ale coś czuję, że niedługo wpadnę w szał zbierania pędów sosny.
Zazdroszczę mieszkania na wsi. Mniszkolada rewelacyjna <3
OdpowiedzUsuńNawet w mieście da się znaleźć jakieś ciekawe miejsca na zbiory. No i, paradoksalnie, najfajniejsze rośliny na wsi rosną przy drodze i można na nie tylko popatrzeć.
UsuńCieszę się, że smakowało :)